Weekend Nad Bruarą
Jak że Marcin wraz z Pawłem mieszkają obecnie w Islandii oczekiwali momentu gdy zima się skończy i sezon wędkarski rozpocznie się na dobre. Nie są to nasze piękne polskie rzeki i jeziora lecz te zimne i ciężkie warunki jakie daje Islandia chyba w każdym obudziły by prawdziwego łowce, a ryby które się Tu łapie powodują piękne uczucia które pamięta się latami.
Zacznijmy może od samej wody. Rzeka Bruara jest rzeką lodowcową która jest drugą co do wielkości na Islandii płynie przez 44 km i wpada do głównej Rzeki Hvity. Sezon zaczyna się od 1 kwietnia a kończy 20 września zaś same licencje na połów ryb na danym odcinku kupujemy u właścicieli ziemskich dzieląc je na całodniowe oraz połówki. Połów dozwolony jest w godz.8-22.
Był wczesny ranek a my licencje wykupiliśmy od godz.8 rano do 14.
Wstałem więc o 7 zjadłem śniadanie i pijąc poranną kawę czekałem na
Pawła który zjawił się dość szybko, chyba tak jak ja nie mógł doczekać
się aż zajedziemy nad wodę gdyż po kilku dniach brzydkiej Islandzkiej
pogody niebo zaczęło się przejaśniać. Nie czekając dłużej zapakowaliśmy
się do auta i ruszyliśmy w drogę. Sama rzeka znajduje się bardzo blisko
naszych miejsc zamieszkania i praktycznie mijamy ją za każdym razem gdy jeździmy do miasta na zakupy co za każdym razem sprawia ze myślimy o jej
podboju coraz bardziej.
7:55 i nareszcie jesteśmy na miejscu.
Paweł cieszył się że udało nam się, gdyż kazdego dnia widywał tam tłumy
ludzi w okolicach mostu przy rzece a tu pusto. Szybki rekonesans wędki w
dłoń i ruszyliśmy wzdłuż brzegu. Na początku obraliśmy miejsce w którym
rzeka zakręcała tworząc dużą połać wody ze wstecznym brzegiem lecz po
kilku rzutach czy to na muchę czy na spinning stwierdziliśmy, że to nie
jest najlepsze miejsce o tej porze roku gdy woda się podniosła i
ruszyliśmy w górę rzeki.
Miejsc do połowu obraliśmy kilka co
prawda żadnej wiedzy o wodzie jeszcze nie posiadaliśmy więc musieliśmy poświecić chwilę by ją poznać, lecz dzięki długim spodniobutom pozwoliliśmy sobie na długi spacer od brzegu , słońce świeciło jak nigdy
lecz ryb nie było nigdzie widać i przez chwilę mieliśmy już ochotę
zrezygnować z dalszych połowów. Stwierdziliśmy że podjedziemy w góre
rzeki autem na drugi parking. Tam o dziwo domek wędkarza w środku księga
wpisów , w której inni wpisali swoje zdobycze. Super sprawa i miłe
zaskoczenie. Po szybkim papierosie obraliśmy kurs. Ruszyliśmy wzdłuż
brzegu , który zaczął się zmieniać a przy jego linii leżały dość duże
głazy. Paweł wysunął się przede mnie i w pewnym momencie ucichł co po
chwili mnie zaskoczyło. Spojrzałem w jego kierunku i wtedy ujrzałem jego
palec skierowany w kierunku głazu na którym stałem. Oniemiałem u moich
nóg w wodzie stał piękny tłusty i potężny Arctic char potocznie zwany
przez tutejszy Blejka. Po chwili zauważyliśmy kilka innych okazów wzdłuż linii brzegu i wtedy poczułem te emocje coś ogarnęło mnie i nie pozwoliło zerwać wzroku z tych pięknych ryb.
Pamiętam z rozmowy z tutejszymi. Ten gatunek ryb żywi się wszelakim
robactwem i o tej porze roku sprawdzają się małe muchy czarno czerwonej
barwy podobne do małych robaczków. Paweł zaatakował pierwszy i pomimo
kilku rzutów ryby w ogóle nie były zainteresowane przynętą. Rzucał
dłuższą chwilę i w momencie gdy słońce odrobinę zaszło zauważył jak ryby
przeszły do ataku. Po chwili strzał.,, Jest" !!! Kij wygiął się przepięknie. Hol trwał chwilę i był dośc ekscytujący. Odłożyłem kij i
podebrałem rybę . Piękna ciemna Blejka !! ,,Coś cudownego" stwierdził
Paweł.
Nie czekając dłużej postanowiłem pójść w ślady Pawła i użyć podobnej przynęty i o dziwo przed dłuższą chwilę nie było żadnych efektów. Ta cisza trwała dość długo i już na dobre stwierdziłem, że to by było na tyle dzisiejszego dnia. Jednakże gdzieś z tyłu głowy to uczucie, które towarzyszyło mi od rana trzymała w nadziei na rybę która sprawi że wrócę do domu z uśmiechem na twarzy.Niestety minęło już tyle czasu a nasze licencje dobiegały końca. Postanowiłem znaleźć miejsce, które moim zdaniem było by znakomitym miejscem dla ryby ponieważ woda podnosiła się dziś w oczach. Znalazłem ciekawe miejsce na zakręcie rzeki, duże głazy stwarzały swoistą zaporę co mi jako łowcy wydawało się czymś interesującym. Kilka rzutów i miałem dość. Woda była porywista i mucha za każdym razem w mgnieniu oka spływała z prądem. Stwierdziłem że czas wracać do domu, lecz bez kilku rzutów nie odejdę, nagle poczułem mocny opór, aż przekląłem twierdząc ze mucha utknęła miedzy głazami i po chwili odjazd. Aż krzyknąłem ze szczęścia!! Nie mogłem opanować emocji. Starałem się dać rybie troszkę swobody by ją zmęczyć i bezpiecznie wyprowadzić z tego rwącego nurtu. Po chwili była już na brzegu. Coś pięknego !! Moja pierwsza w życiu Blejka!! Czekałem na ten moment i dzięki temu dniu moja motywacja i chęć poznania tych pięknych i dzikich wód wzrosła na maksa !!
Wszystkie ryby trafiły oczywiście do wody.
Ciąg dalszy podbojów Islandzi wkrótce !!
wmh.wolomin.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz